dwa ostatnie tygodnie...to był jakiś koszmar emocjonalny, psychiczny...Wykańczająco...rozczarowująco....uginały mi się kolana, serce waliło ze złości i rozgoryczenia ....
KM stał na straży, koleżanki wspierały...Na całe szczęście mam nadzieję, ze obędzie sie juz bez echa minionych sytuacji przykrych dla mnie mocno.
Zakończyłam ten czas....recitalem Artura Andrusa :)
Zrelaksowałam się, pośmiałam, zanabyłam książkę w końcu....Jest mi lepiej, nie wysyłam już myśli zabójczych i mocno lekceważących w kierunku jednej osoby....Zabójczych ze złości, ale chyba bardziej lekceważące były przemyśliwane ze względu na wielkie rozczarowanie/zawód/rozgoryczenie.....
Jako, że nie wierzę, by pewne rzeczy pozostały bez echa, pewnie kiedyś jej zachowanie się i tak na tej osobie zemści...szkoda moich nerwów.
Tak więc, wracam na łono ludzkie, mam nadzieję w końcu mieć nastrój na podczytywanie blogów
Zostawiam Was z Panem Arturem, który ma tyyyyyle pozytywnej energii, tyyyyyle dystansu wobec siebie, że aż miło!!!
http://www.youtube.com/watch?v=EUgiITPA0WU&feature=fvwrel